Jak radzić sobie z plotkowaniem?

    Ploty, plotki, ploteczki. Kto ich nie lubi? Założę się, że pośród nas nie ma osoby, która nigdy nie powiedziała złego słowa na temat znajomego za jego plecami. Plotkowanie to coś, co dobrze znamy nie od dziś. Plotkujemy tak samo, jak nasze matki, babki, a nawet prababki za swojej kadencji. I nie myślcie, że jest to przywara jedynie kobiet. Faceci też plotkują! Może w znacznie mniejszym stopniu, ale jednak. Każdy lubi słuchać, porównywać, obgadywać, przedstawiać kogoś w złym świetle, byle samemu zaprezentować się lepiej. Znane? Nie wierzę, że nie. Plotka była, jest i będzie. Zazwyczaj zaczyna się od wypuszczenia w obieg nieprzemyślanych historii. Legend bardziej, bo ni to prawda, ni to fałsz. W każdej pogłosce jest ziarno prawdy. Lecz tylko ziarno! Płateczek śniegu wręcz, do którego doklejają się kolejne to nowe warstwy. Bo każdy, kto usłyszał, musi przetrawić i dorzucić swoje dwa grosze. 

Plotka, a informacja

Ludzie zazwyczaj mylą ze sobą te dwie definicje. Mówić o kimś sprawdzone i pewne informacje to nic złego. Często jednak do informacji doklejamy własną wersję wydarzeń, czy swój punkt widzenia, a to już nie do końca dobrze. Informacja przekazuje czyste, suche fakty, natomiast plotka jest nieprawdą wycelowaną w osobę za jej plecami. 

Kto plotkuje? 

Ty, czy twoje towarzystwo? To bez znaczenia. Plotka jest zła i bardzo negatywnie oddziałuje na otoczenie. Zazwyczaj jest to niesprawdzona i kłamliwa wiadomość. Rozpowiadanie o kimś nieprawdziwych informacji jest całkiem fajne/zabawne, do czasu, kiedy staniemy z tą osobą twarzą w twarz. Celowe niszczenie czyjegoś wizerunku jeszcze nikomu nie przyniosło nic dobrego. Owszem przez chwilę można się dowartościować i chełpić się w blasku chwały, lecz na dłuższą metę nie tak zdobywa się szacunek i zaufanie innych. W ten sposób możemy jedynie je stracić. Jak myślisz, co uważa towarzystwo, w obecności którego twoim jedynym tematem są inne osoby. Założę się, że chociaż raz przeszło im przez myśl, że skoro z nimi rozmawiasz na tematy innych, to przy obcych obgadujesz znajomych. Niestety plotka to błędne koło. Raz puszczona w obieg pędzi bez zastanowienia.  

Dlaczego plotkuje?

Zazdrość. Brak szacunku. Pobudki są różne, ale efekt taki sam. Rozpowiadając nieprawdę, podświadomie chcemy komuś zaszkodzić i zwykle nam się udaje. Uszczerbek na czyimś wizerunku sprawia nam radość, bo przez chwilę możemy poczuć się lepsi, lub zyskać w czyichś oczach, podczas kiedy osoba pokrzywdzona na tym traci.  

Co jeśli to ty jesteś celem? 

Najgorzej, jeśli od zaufanych bliskich człowiek dowie się, że inne zaufane osoby powiedziały o nas nieprawdę. Komu ufać? Kto chce dla nas dobrze? Czy uwierzyć w informacje podane z pierwszej ręki? A może lepiej się dopytać? Ludzie gadali i gadać będą więc, zamiast wpadać w szał są dwa wyjścia:
a) Porozmawiać szczerze i otwarcie z osobą, która owej informacji nadała rozgłos i wszystko sobie wyjaśnić. Z pewnością nie będzie to łatwa rozmowa. Najprawdopodobniej osoba plotkująca będzie czuła się atakowana, chociaż to ona w istocie nie potrafiła utrzymać języka na wodzy. Nie daj się zbyć i zrobić z siebie tego złego, gdyż to Ty jesteś tutaj stratny. Nie krzycz, bądź miły i elokwentny. To zbije z pantałyku osoby mówiące nieprawdę. Nie obędzie się bez złości z ich strony lub wymigiwania, ale najważniejsze jest, żeby dotarła do nich prawdziwa istota rzeczy.
b) Można zarówno zignorować sprawę. Jeśli ktoś gada za naszymi plecami, najlepiej machnąć na to ręką. Ważne, że my i nasi bliscy znamy prawdę. To powinno nam wystarczyć. Ignorancja jest jedną z lepszych metod walki z plotką, ponieważ po czasie historia się znudzi i pójdzie w zapomnienie, kiedy nie będziemy napędzać jej tłumaczeniem się. 

Jak zapobiec plotce?

Nie da się. Ludzie gadali i gadać będą. My możemy jedynie pokornie pokiwać głową, a słowa wypuścić uszami. Jeżeli natomiast to my jesteśmy źródłem fałszywych informacji, warto trochę się nad sprawą zastanowić. Po pierwsze, musimy sobie uświadomić, że rozsiewając plotki, nic tym nie wskóramy, a jedynie zaszkodzimy innym. To nie powinno być niczyim celem, szczególnie jeżeli marzy nam się spokojne i bezkonfliktowe życie. Jeżeli już zrozumiemy, że plotkowanie jest złe, powinniśmy zadać sobie trzy pytania:
1. Czy to co mówię, jest dobre?
2. Czy to co mówię, jest prawdziwe?
3. Czy koniecznie muszę to powiedzieć? 
Przesiewając nasze myśli przez sito tych pytań, większość z nich musielibyśmy zostawić dla siebie. Z początku nie będzie to łatwe. Plotkowanie to nałóg, z którego bardzo ciężko jest się wyleczyć, ale da się! Wszystko zależy od nastawienia. Nie dajmy zwieść się słowom nieprawdy. Nie przekazujmy ich dalej i nie bądźmy źródłem nieprawdziwych informacji!
Czytaj więcej >

Ten Jeden Dzień - Ten Jeden Rok

Po przeczytaniu książki "Zostań, jeśli kochasz", byłam sceptycznie nastawiona do kolejnych powieści Gayle Forman. Do tej pory nie dowiedziałam się, jak potoczyły się dalsze losy nieprzytomnej Mii, która przez całą książkę trwała w stanie dziwnego zawieszenia, chociaż jestem przekonana, że kiedyś nadrobię tą historię. Zamiast tego, zaryzykowałam i sięgnęłam po całkowicie inną dylogię tej autorki. Cóż mogę powiedzieć. Nie zawiodłam się, a wręcz byłam pozytywnie zaskoczona! Jak w pierwszej książce Gale brakowało mi uczuć i emocji, tak w tych dwóch, miałam ich pod dostatkiem. 


Ten Jeden Dzień

    Allyson to grzeczna i miła dziewczyna, której nie w głowie wybryki. Razem z przyjaciółką i grupą turystów zwiedza Europę, ale nie czuje się dobrze w towarzystwie zabawowych koleżanek. Chce więc jak najprędzej wrócić do domu, lecz w ostatnią noc poznaje Willema - ulicznego aktora, który nieświadomie odmienia jej światopogląd i sprawia, że dziewczyna w ostatniej chwili zgadza się na jeden dzień pojechać z nim do Paryża. Już w pociągu Allyson żałuje swojej decyzji. Ma wrażenie, że wplątała się w poważne kłopoty. Z czasem okazuje się, że Willem to nie gwałciciel, lecz zwyczajny podrywacz, któremu żadna kobieta nie jest w stanie się oprzeć. Allyson i Willem spędzają razem niezapomniany dzień pełen przygód i wypadków. W jeden dzień robią to, czego innym nie udaje się zrobić miesiącami. Czar Paryża jednak pryska, kiedy rano Allyson budzi się sama w obcym łóżku. Jej towarzysza podróży ani śladu. Spanikowana dzwoni po pomoc i wraca do domu. Po tym jednym dniu postanawia dalej żyć spokojnym życiem, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. To jednak nie jest takie proste. Willem ciągle prześladuje dziewczynę w myślach. Ma ona przeczucie, że chłopak wcale nie wykorzystał jej i nie uciekł. Postanawia to wyjaśnić i wrócić w to miejsce. Udaje się więc w podróż, by odnaleźć chłopaka, spojrzeć mu w oczy i zapytać, dlaczego ją zostawił.


Ten Jeden Rok

    Willem nie może się otrząsnąć po śmierci ojca. Od kiedy zmarł chłopak nie ma już nikogo. Matka, która dla niego nigdy matką nie była, nie interesuje się losem syna. Przyjaciele rozjechali się po całym świecie, a przelotne znajomości z dziewczynami zwykle kończyły się awanturą. Willem nie ma swojego miejsca na ziemi. Czuje się źle, kiedy jest pozbawiony możliwości poznawania świata. Ponadto spokoju nie dają mu myśli, wciąż krążące wokół jednej dziewczyny - Lulu. Mija sporo czasu nim chłopak postanawia ją odnaleźć. Angażuje w to kumpli, lecz sprawa nie jest prosta. Willem nic nie wie o dziewczynie, z którą pojechał do Paryża. Zapomniał nawet zapytać o prawdziwe imię. Los targa nim po całym świecie. Chłopak odwiedza wszystkie miejsca, o których Allyson zdążyła mu napomknąć, lecz to nie przynosi skutków. W efekcie ląduje w ramionach matki. Podróżując, chłopak poznaje nowych przyjaciół i odzyskuje starych. Rodzina, o której zawsze marzył, zaczyna być prawdziwą rodziną, a on sam odnajduje swoje miejsce. Przyłącza się do trupy teatralnej i zaczyna żyć pełnią życia, popisując się swoimi aktorskimi zdolnościami. Wszystko zaczyna się układać, aż pewnego dnia,u jego progu zjawia się Lulu.



polskie okładki

Moim zdaniem: Początek "Ten Jeden Dzień" był trochę nielogiczny i mało prawdopodobny. Owszem, wierzę w piękne historie miłosne, ale szczytem głupoty byłoby wsiąść do pociągu z nieznajomym mężczyzną, który proponuje nam wycieczkę do Paryża. Poza tym drobnym szczegółem nie mam żadnych zastrzeżeń. 
    Autorka podbiła moje serce wplątując w całą historię postać i dzieła Williama Shakespeare'a. Zrobiła to tak sprytnie, że czytając jej książki, możemy również poznać wybrane sztuki wirtuoza dramatu. Przypuszczam także, że był on inspiracją do imienia głównego bohatera. 
    Tak, jak wspominałam, tym razem nie zabrakło mi intensywności uczuć. Co prawda romans bohaterów był krótki, bo jednodniowy, lecz jego piętno dało się odczuć w całej historii. Wątek miłosny był na pierwszym miejscu, a inne wydarzenia stanowiły tło i to jakże kolorowe tło! Mimo iż jest to typowy romans, książki można podciągnąć pod gatunek przygodowy. Bohaterowie cierpią udręki, próbują się odnaleźć, ale ich życie codzienne nie kipi nudą. Jestem wdzięczna Gayle za tak pięknie rozbudowaną historię. Każdy rozdział przeżywałam razem z bohaterami. Często nie zgadzałam się z nimi w ich postępowaniu. Szczególnie denerwował mnie Willem i jego szczeniackie podejście do miłości oraz przekonanie, że może mieć każdą. 
    Co szczególnie podobało mi się w powieściach? W pewien sposób mnie intrygowały, jak żadne inne książki do tej pory. Niesamowicie było poznawać tą samą historię, ale innymi oczami. Po pierwszej części, kiedy to Allyson wraca do Paryża, by utwierdzić się w swoich przekonaniach, że chłopak jej nie zostawił, aż w końcu dociera do Amsterdamu i staje twarzą w twarz z Willemem, czułam niedosyt! Miałam nadzieję, ze historia rozwinie się w drugiej części. Niestety, a może i stety nie rozwinęła się. Znowu docieramy do punktu kulminacyjnego. Tym razem Gale zaszczyciła nas jednym zdaniem więcej i opisała tak długo wyczekiwany pocałunek. Niestety po tym wydarzeniu historia znowu się urywa, więc nadal czuję niedosyt... Byłam rozczarowana, że to już koniec przygód, koniecznie chciałam wiedzieć co dalej. Czy będą razem? Czy wszystko sobie wyjaśnią? Jak potoczą się ich losy? Obydwoje siebie szukali, jak widać nie na marne! I oto moim oczom ukazuje się informacja, o kontynuacji! Tytuł będzie nosić "Ta Jedna Noc". Mojej radości nie będzie końca, jak tylko dorwę ową książkę! Mam nadzieję, że będzie to cudowne dopełnienie całej historii! 
Czytaj więcej >

Insta tag

Jedna z naszych kochanych i bardzo kreatywnych blogerek zorganizowała tag i zaprosiła do niego wszystkich chętnych! A że tag był ciekawy i że Monia lubi takie blogowe zabawy, czemu wiec nie wziąć w nim udziału? Tym razem został poruszony temat Instagrama, by móc podzielić się z czytelnikami swoimi ulubionymi zdjęciami, a także nieco powspominać swoje pierwsze fotograficzne przygody! Każdy uczestnik jak zwykle odpowiada na pytania, ale co by nudno nie było, odpowiedzi trzeba zobrazować własnymi fotkami. No to zaczynamy!

1. Jaki jest Twój nick i co jest na Twoim Instagramie? 
Stawiam na prostotę, więc mój nick na Instagramie nie powala kreatywnością. Na tym portalu jestem podpisana imieniem i nazwiskiem jako monika_przybylo, po prostu. A co znajduje się na moim Instagramie? Wszystko! Moja wcale nieszara rzeczywistość. Chwile piękne i godne zapamiętania, oraz momenty, które przywołują uśmiech i miłe wspomnienia.  

Twoje 3 ulubione zdjęcia to... ? 
Nie potrafiłam się zdecydować jedynie na trzy, zresztą po co mam się ograniczać? Zrobiłam więc zestawienie moich ulubionych, ukochanych, najlepszych z najlepszych, chociaż to i tak jeszcze nie wszystkie... Fotografie może nie powalają jakością, może nie wyglądam na nich jak gwiazda i dużo brakuje mi do modelki, ale mimo wszystko uważam je za najcudowniejsze. Przedstawiają zwykłe życiowe momenty jak i ważne dla mnie chwile. Idąc od góry od lewej: 

 ♥ Takie tam selfie w lustrze z ukochanym, który pomagał w poszukiwaniach wymarzonej sukienki na półmetek.
 ♥ Ten sam ukochany, ale zdjęcie już nie selfie! Rzeszowski, coroczny koncert Jednego Serca Jednego Ducha.
 ♥ Mecz na narodowym stadionie wiejskim. Stadionu nie widać, ale są gwiazdy, które gorąco kibicowały sędziemu liniowemu.
 ♥ Czerwone to szybkie! Zdjęcie musiało być!
 ♥ Praktyki, Bielefeld i jedno z moich ulubieńszych zdjęć stamtąd 
 ♥ Mój półmetek, czyli niezapomniany bal, który spędziłam w ramionach tego jedynego! - jestem wdzięczna fotografowi za takie cudowne ujęcie!
 ♥ Znów ten jedyny, tym razem w wersji white! Zdjęcie zrobione w przerwie spektaklu "Alicja w Krainie Czarów" z moim aktorzyną 
 ♥ Pasek jest, więc trzeba się chwalić! 
 ♥ Kręgle z przyjaciółmi, chociaż zdjęcie tylko z przyjaciółką.

Kiedy wstawiłaś swój pierwszy post i co to było?
Pierwsze zdjęcie, jakie dodałam przedstawia królika mojej przyjaciółki. Pamiętam, jakby to było wczoraj, kiedy w nocy przyjaciółka zapukała do moich drzwi, w rękach trzymając olbrzymią klatkę. W klatce było to białe cudne stworzonko, które tylko sprawia pozory cudowności, bo w istocie cholernie gryzie! Byłam bardzo zaspana, więc zgodziłam się zaopiekować króliczkiem na czas jej nieobecności. I przez tą całą moją senność zapomniałam, że ta kulka gryzie nie tylko ludzi, ale i kwiatki i kable! A było to około dwa lata temu w okolicach czerwca/lipca. 


Które z Twoich zdjęć zdobyło najwięcej polubień?
Najwięcej polubień, bo aż 85 zdobyło zdjęcie z moim ukochanym. Wyglądamy na nim bardzo zacnie. Garniturek, sukieneczka... Byliśmy wtedy na jego studniówce, którą mile wspominam! Impreza była przednia. Wytańczyliśmy się za wszystkie czasy, prawie do białego rana! Niestety autora zdjęcia nie pamiętam, chociaż zostało ono zrobione moim telefonem. Przypuszczam, że poprosiłam jednego z kolegów o pstryknięcie paru fotek na specjalnie rozstawionym do tego celu tle. No i tak oto zostało zrobione jedno z lepszych ujęć z tego wydarzenia.

Które z Twoich zdjęć miało najmniej polubień? 
Zdjęcie, które nie zostało obdarzone wieloma lajkami (prawdopodobnie dlatego, że było pierwsze), to zarazem zdjęcie powyższego białego gryzonia. Ale żeby się nie powtarzać, wstawię drugie zdjęcie, które za dużo polubień też nie zdobyło, a które bardzo lubię. Moja pierwsza wizyta we Wrocławiu - rok 2014. Płyniemy sobie czymś na kształt łajby po głównej wrocławskiej rzecze - Odrze. Jak widać zabawa była na całego, i chociaż zdjęcie typowo pozowane, to właśnie ono przywołuje najlepsze wspomnienia z tamtej wycieczki!


Zdjęcie z największą liczbą komentarzy?
Wszystkie foto przeszukałam i znalazłam to! Komentarzy niewiele (bo zaledwie 5), a zarazem najwięcej. Ktoś tam postanowił pospamować nieco na moim skromnym profilku. Zdjęcie najlepszej jakości nie jest. Prawdopodobnie zrobione przednią kamerką smartfona kolegi, co sam ledwo zmieścił się w kadrze. 

To niestety już wszystkie pytania. 
Jeśli również macie ochotę na nie odpowiedzieć, zapraszam do zabawy! :)
Przy okazji w komentarzach możecie zostawić Wasze instagramowe nicki. Chętnie zaobserwuję i poklikam w serduszka! Jeżeli ktoś jest ciekawy moich zdjęć, znajdzie mnie TUTAJ.
Czytaj więcej >

Z mojej kosmetyczki #1

Cześć i czołem! Na blogu zmiany, zmiany, zmiany. Aktualnie pracuję nad oprawą graficzną tej stronki. Edytuję stare posty, coby miały więcej składu i ładu. Niektóre bzdety za czasów niedoświadczenia blogowego usuwam, ale większość zostawiam na pamiątkę. Miło poczytać sobie niektóre posty sprzed czterech lat i pomyśleć jakim się było wtedy gówniarzem... Życie było łatwiejsze, bardziej intensywniejsze. Czasem tęsknię za dzieciństwem, ale gdybym miała możliwość powrotu do przeszłości, raczej bym nie skorzystała. Ponadto, wracając do starych postów, człowiek widzi, jakie robi postępy! Blog się rozwija, poruszane są trudniejsze i poważniejsze tematy. Wszystko ewoluuje i to w blogowaniu jest najfajniejsze. Możliwość porównania siebie z kiedyś, do siebie z dziś. Ale kochani, ja nie o tym chciałam pisać. To była tylko mała dygresja apropo wstępu informującego Was o kolejnej zmianie. Uwaga, uwaga... (chwile oczekiwania) Mianowicie wprowadzam kolejny post tematyczny!


"Wyrwane z kontekstu" przyjęliście z wielkim zainteresowaniem, więc liczę, że i "Z mojej kosmetyczki" przypadnie Wam do gustu, a przynajmniej kobiecej części tej społeczności :) Od razu uprzedzam, że seria postów, w przeciwieństwie do "Wzk" nie będzie regularna. Nie jestem maniaczką kosmetyków i kupuję je bardzo rzadko. Wyłącznie wtedy, kiedy czegoś potrzebuję. Nie testuję i mało kiedy kupuję coś niesprawdzonego, więc nie mam też wielkiego porównania. Mam kilka sprawdzonych produktów, ale znajdą się też kompletne rzeczy, których nie kupię nigdy więcej. Kosmetyki, o których będę pisać są moje i używane wielokrotnie, przez co na niektóre z nich mam wyrobione zdanie. Przejdźmy więc do sedna sprawy.

Oto kila produktów, które goszczą w mojej kosmetyczce już od dłuższego czasu. Myślę, że marki wszystkim bardzo dobrze znane i w większości lubiane. Niektóre z tych kosmetyków używam codziennie inne mnie do siebie nie przekonywały. Poniżej poznacie moją subiektywną ocenę, zapraszam :)


1. Odżywka do włosów Schauma Cream&Oil - Szczerze powiedziawszy, pogubiłam się w ilościach produktów, jakie oferuje nam Schwarzkopf. Swego czasu byłam zwolenniczką szamponów wzmacniających tej firmy, lecz po drugiej butelce zauważyłam, że efekt był całkowicie odwrotny. Moje włosy wypadały garściami i byłam święcie przekonana, że winowajcą był ów szampon. Postanowiłam pójść po całości i zwalczyć przyczynę, poprzez pokrewną szamponowi odżywkę. Dokupiłam ją więc i z kretesem używałam jej jako uzupełnienie szamponu. Rozwiązanie trochę nielogiczne, ale zadziałało. Nie mogę powiedzieć, że moje włosy są gęste i pełne blasku, jak na reklamie, ale z pewnością wypadają już w mniejszej ilości, a moje końcówki bronią się przed rozdwajaniem. Plusem odżywki jest fakt, iż nie trzeba jej spłukiwać. Wystarczy jedynie spryskać włosy i po kłopocie. Niestety odżywka okropnie obciąża strukturę włosa, co sprawia, że moja czupryna jest przyklapnięta i szybko się przetłuszcza. Zalecam więc nie rozprowadzać jej po całej długości włosów, lecz jedynie na końcówkach.
Moja ocena: 4/10

2 Jajeczko do wszystkiego, czyli balsamik nawilżający. Zakupiłam go 3 lata temu poprzez katalog Oriflame i stosuję do dziś. Całe szczęście, że jajeczko nie ma terminu przydatności, gdyż mijał by się on wydajnością balsamu. Strukturalnie jest niewielki, lecz wystarcza go na długi czas. Krem można stosować na całej powierzchni ciała. Zalecany był szczególnie do skóry suchej, lecz ja preferuję nakładać go na usta. Niesamowicie nawilża, a przy tym bosko pachnie. Często również stosuję go na miejsca podrażnione. Wyśmienicie łagodzi naderwane skórki w okolicach paznokci. Poza tym, że zostawia po sobie tłustą warstwę jest idealny i sprawdza się w każdych warunkach.
Moja ocena: 9/10

3. Ujędrniający balsam do ciała Care firmy Avon - Był to kolejny i ostatni już balsam, na którym się zawiodłam. Po pierwsze, "ujędrniający" jedynie z nazwy, po drugie niemiłosiernie podrażniał moją skórę, szczególnie na nogach i w okolicach bikini. Stosowanie go po depilacji nie było najlepszym pomysłem, gdyż uwydatniał wszystkie podrażnienia, zostawiając na skórze czerwone, piekące ślady. Aktualnie używam go jedynie na górne partie ciała. Balsam dobrze nawilża i długo utrzymuje zapach, lecz to jedyne jego zalety.
Moja ocena 3/10

4. Krem do rąk Cien - Zakupiłam do podczas listopadowego wypadu do Niemiec i mam go do dziś. Krem jest niesamowicie wydajny! Stosuję go prawie codziennie, a zużyłam zaledwie połowę. Często zastępuje mi balsam, kiedy w nagłych wypadkach potrzebuję posmarować coś więcej niż dłonie. Ładnie pachnie, dobrze nawilża i szybko się wchłania, nie pozostawiając na dłoniach lepkiej warstwy. Zapach utrzymuje się w miarę długo, chociaż wiadomo, że z dłońmi bywa różnie. Nie jest wielki, więc idealnie mieści się do torebki. Sprawdza się w każdych warunkach, a przy dłuższym stosowaniu skóra dłoni staje się delikatniejsza i milsza w dotyku.
Moja ocena: 7/10

5. Woda perfumowana Simply Her Avon -  Różowy flakonik dostałam na urodziny od dobrej koleżanki, która doskonale wyczuła moje gusta w kwestii zapachowej. Muszę przyznać, że perfum był niesamowity! Pachniał wybitnie i idealnie wpasowywał się w moje upodobania. Uwielbiam zapach pomarańczy, a to on stanowił większość, nadając cytrusowo-pikantną woń. Podkolorowany nieco słodką lilią i gorzkością cedru, był po prostu świetnie trafionym prezentem! Zapach, mimo iż delikatny, dało się go wyczuć już z daleka. Długo utrzymywał się na ubraniu, na skórze było gorzej, lecz nie tracił na intensywności przez cały dzień.
Moja ocena 10/10

6. Fuss Deo, czyli z niemieckiego, dezodorant do stóp. Nie pamiętam już nawet co robi i skąd się wziął w moim posiadaniu. Prawdopodobnie kupiłam go na promocji w Rossmannie. Dezodorant ma niwelować nieprzyjemny zapach i zapobiegać potliwości. Czy działa? I tak i nie. Nigdy nie miałam problemu z poceniem się stóp. Narzekać mogę jedynie w ekstrymalnych warunkach. lecz nie noszę dezodorantu przy sobie.,, Ogólnie jest mi on całkowicie zbędny. Jeżeli chodzi o zapach, dezodorant sam w sobie nie powala, dlatego osobiście nie widzę sensu go używania.
Moja ocena: 4/10

Na dziś to tyle. Mam nadzieję, że takie mini recenzje przypadną Wam do gustu.
Jeżeli używaliście, bądź używacie, któregoś z tych produktów, lub polecacie coś innego w zamian, chętnie poczytam Wasze opinie. Do napisania! 
Czytaj więcej >

List do ukochanego

           Drogi mój,

    chciałam Ci napisać kilka słów odnośnie naszej rozłąki. Pamiętasz, kiedy powiedziałam Ci, że boję się samotności? Odpowiedziałeś, że również się jej boisz. Skąd więc wziąłeś tyle odwagi i sam siebie na nią skazałeś, skazując i mnie? Samotność nie jest taka przerażająca, jaką ją sobie kiedyś wyobrażałam. To tylko kwestia przyzwyczajenia. Oswojenia się z myślą, że jesteś daleko. Że prędko Cię nie zobaczę. Co prawda myśli się wtedy intensywniej. Gdzie jesteś? Co robisz? Jak Ci się beze mnie żyje? Teraźniejszość miesza się ze wspomnieniami i fajnie jest sobie wyobrazić, podczas codziennych czynności, że jesteś tuż obok, że podczas mycia naczyń zaraz przytulisz mnie, tak jak zawsze. Obejmiesz w pasie i zatopisz twarz w moich włosach, ale odwracam się i nikogo nie ma. Igła goryczy kuje mnie w serce za każdym takim razem. To rozczarowanie nie opuszcza mnie na krok. Kiedy wstaję rano, wiem że będzie to kolejny pusty dzień. Bez namysłu jem śniadanie, myję się ubieram, czeszę włosy jak robot. Kiedy włączam telefon, wiem że nie będzie tam żadnej wiadomości, ale i tak czuję zawód. Kiedy otwieram laptopa, nie spodziewam się niczego i zastaję nic. Włączam telewizję i zasiadam na kanapie, ale wiem że nie usiądziesz obok i nie weźmiesz mnie w ramiona. Kiedy wychodzę z domu, wiem że Cię nie spotkam. Ani dziś, ani jutro, ani przez najbliższy czas.



     Samotność nie jest przerażająca, ale jest zła. Czai się po przykrywką tęsknoty. Tęsknić można długo, ale nie da się żyć w samotności. Przynajmniej ja nie umiem. Wspomnienia nie wystarczą, stają się bezosobowe. Z każdym dniem tracą wyrazistość. Bledną. Nie słyszę już Twojego głosu, nie pamiętam dotyku, obraz zamazuje mi się przed oczami. Niby ktoś jest, ale jakby nie było. W codzienności pozostaje dziura, której nijak nie da się wypełnić. Niczym, ani nikim. Tęsknota doskwiera z każdym dniem coraz bardziej. Zgniata mi serce i wyciska łzy, kiedy o Tobie myślę, kiedy z Tobą rozmawiam, kiedy o Tobie mówię. Nikt mnie już nie pociesza. Każą mi się jedynie nie poddawać, myśleć pozytywnie, albo w ogóle o Tobie nie myśleć. Przytulają mocno, ale to pomaga tylko na chwilę. Nic nie zastąpi Twojego uścisku. Twoich ramion, w których czuję się bezpiecznie. Tekst na ekranie, to nie to samo, co słowa, a rozmowa przez telefon nie nasyci moich oczu Twoim widokiem. Mówią, że tęsknota to najgorsza kara, jaką można dostać od życia. Widocznie zasłużyłam. Tęsknię jak cholera, ale te słowa nie opiszą tego, co czuję. Nie ważne, ile czasu się nie widzieliśmy. Nie ważne, jak daleko od siebie jesteśmy. Tęsknota to uczucie, które uderza niespodziewanie z największą siłą własnie wtedy, kiedy wykonując codzienne czynności zdaję sobie sprawę, że chcę byś był obok. 
     Samotność nie jest przerażająca, ale niszczy od środka. Zabiera radość życia, a ja nie staram się tej radości nawet zatrzymać. Chociaż każesz mi się cieszyć i korzystać z wakacyjnej sielanki, nie umiem cieszyć się na siłę. Korzystam, ile mogę. Tylko, że wszystko jest takie szare, smutne i przypomina mi, że Ciebie tu nie ma. Z tego mam się cieszyć? Z tego mam korzystać? To nie jest wolność. To jest udręka. Brak powietrza. Dusi mnie codzienność. To nie jest życie. To jest wegetacja. Nie wiem, jak Ty to robisz, ale ja sobie bez Ciebie nie radzę. Zdradź mi tajemnicę, jak nie tęsknić? Jak o Tobie nie myśleć? Jak cieszyć się życiem, kiedy moje życie jest daleko stąd? Ludzi nie dzielą kilometry, ani czas, ale obojętność. Czy my nie stajemy się coraz bardziej obojętni. Pytasz, co u mnie słychać, ale chyba wiesz. Nie chcę się już mazać, nie chcę się żalić, jak bardzo jest mi źle, bo wiem, że Ci tym nie pomogę. Ty też już zrobiłeś dla mnie, co mogłeś. Nie pocieszysz mnie, możesz jedynie rozumieć. Więc, co mam powiedzieć? Cieszę się, że u Ciebie coraz lepiej, ale u mnie coraz gorzej. Dobrze, że sobie radzisz, bo ja nie. Proszę Cię tylko o jedno, nie zostawiaj mnie już nigdy, bo kolejny raz tego nie zniosę. Życz mi, aby szybko minęły te wakacje. Jakoś przeboleję. Samotność nie jest przerażająca, ale mnie przeraża i niszczy. Boję się jej, jak niczego innego.

Twoja Monia. 
Czytaj więcej >

Konwersacje damsko-męskie

   Nastały czasy, kiedy stereotypy zaczęły rządzić światem. Polacy wiecznie narzekają i za dużo piją. Teściowa zawsze uprzykrza życie, a metale to sataniści. Blondynki są głupie, rude - fałszywe, a murzyni to złodzieje. Szablonowe myślenie dotyczy także relacji damsko-męskich. Mężczyźni są lepszymi kierowcami i podobno wszyscy interesują się sportem. Kobiety natomiast są zrzędliwe i czepiają się głupot wyssanych z palca. Czy te uprzedzenia mają poparcie? A może przyszedł czas, aby je w końcu obalić? Zapytałam o to kilku moich zaufanych i lubianych blogerów. Oto co mają do powiedzenia.


Co w kobietach przykuwa uwagę mężczyzn?


Mikołaj:  Nie jestem kobietą, ale myślę że wiele czynników, takich jak wygląd, ubiór, postawa.

Oironio: Wydaje mi się, że przede wszystkim wygląd. Jeśli kobieta jest zadbana i ładnie ubrana (nie mylić z dekoltami do pępka i spódniczkami, które z powodzeniem odsłaniają bieliznę), to z pewnością zwróci uwagę faceta. Poza aspektem fizycznym – wydaje mi się, że mężczyźni zwracają uwagę na kobiety pewne siebie. Taki właśnie styl bycia zwraca uwagę facetów i zapewne im imponuje. 

Bobik: Musiałam o to spytać mojego Mensza, który jednoznacznie stwierdził ''cycki i dupa''. Właśnie o tym pomyślałam po raz pierwszy czytając to pytanie, ale musiałam się upewnić. Niestety faceci to pieprzeni wzrokowcy i jedynie ci starający się myśleć głową, a nie ''tym innym mózgiem'' dostrzegają coś więcej.

Na co zwracają uwagę kobiety?



Mikołaj: Zapewne każda może zwracać uwagę na coś innego, natomiast chyba nikt z nas nie chciałby zadawać się z osobą, od której przykładowo nieprzyjemnie pachnie.

Oironio: Myślę, że pod tym względem nie różnimy się znacząco od panów. Przede wszystkim facet musi o siebie dbać. Być świeży, czysty i pachnący. Tak samo jak w przypadku panów, naszą uwagę przykuwa pewność siebie, ale bez przesady. Cwaniactwo traktujemy raczej olewająco.

Karolina: Pewnie zarzucicie mi, że jestem niesprawiedliwa w stosunku do facetów, ale myślę, że kobiety jeśli mają okazję zwracają uwagę na sposób bycia chłopaka. Lovelas? Odradza odpada. Badboy? Zależy w jak bardzo „Bad”. Za bardzo się starający? Friendzone. No a jeśli nie można tego ocenić na starcie, to wtedy kobiety zwracają uwagę na wygląd. Ja np. nie umówiłabym się w życiu z lovelasem, niewazne jak bardzo byłby przystojny.

Bobik: Zawsze zwracam uwagę na... ZAPACH. Tak, zawsze obracałam się za facetami pachnącymi CZYMKOLWIEK DOSTĘPNYM W DROGERII i nie mam na myśli tutaj domestosa czy psiej karmy. Ale ja zaliczam się do tych dziwnych kobiet i trudno mi się wypowiadać za większość. 

Czy kobiety są łatwe?


Oironio: Myślę, że nie można tutaj generalizować. Bo pewnie i są takie, które są łatwe i im to pasuje, są i takie, które stoją po przeciwnej stronie. Nie można wrzucać wszystkich po jednego worka, jednak gdybym już musiała to powiem, że faceci z pewnością są łatwiejsi… ;)

Jak zdobyć serce mężczyzny?


Mikołaj: Nie ma jednej, idealnej recepty. Na początek natomiast dobrze by było postarać się być otwartym, sympatycznym rozmówcą z nutką inicjatywy.

Oironio: Wydaje mi się, że facet szuka w kobiecie przede wszystkim kumpla – kogoś z kim może o wszystkim pogadać, może czasem obejrzeć mecz, a po wszystkim się poprzytulać – jak to z ukochaną. Nikt chyba nie chciałby wracać do domu, do panny, która ciągle ma o coś pretensje i nie można przyjść do niej z żadnym męskim problemem, ponieważ ona to zbagatelizuje, ponad własne rozterki nad kolorem lakieru do paznokci. Na pewno najłatwiej zdobyć serce faceta podzielając jego pasję, bo nic nie zbliża bardziej ludzi. Jednak uważam, że jeśli w życiu naprawdę nie interesują Cię pasje TEGO JEDYNEGO, to nie warto udawać i robić podchodów. Możesz oczywiście zacząć się tym interesować – ale naprawdę. Ponieważ na dłuższą metę Ty zmęczysz się udawaniem, iż interesuje Cię coś o czym nie masz pojęcia, a on dojdzie to tego, jaka jest prawda.

Co kiedy minie okres zauroczenia i fascynacji?


Oironio: Trudne pytanie, ponieważ jestem w związku już ładnych parę lat i nie pamiętam za bardzo swoich odlotów z motylkami. Wydaje mi się, że nie można określić jakiegoś konkretnego przedziału czasowego. Czasem fascynacja mija, gdy poznajemy wady naszej sympatii, ponad którymi nie jesteśmy w stanie przejść. Czasem po bliższym poznaniu okazuje się, że nasz ideał wcale nie jest taki idealny i całe szczęście, że ktoś zdjął nam te cholerne klapki z oczu. Czasem jednak ta fascynacja zamienia się w coś głębszego. Myślę, że następuje to właśnie w momencie, gdy czyjeś wady przestają być dla nas istotne. Gdy zaczynamy stawiać dobro tej drugiej osoby ponad swoje – wówczas rodzi się prawdziwa troska i miłość. 

Mikołaj: Efektem ubocznym tego procesu jest zwykle przywiązanie, przyjaźń i miłość wobec drugiej połówki, jest to po prostu bardziej stonowany stan związku. Wystarczy mieć tego świadomość i cóż, kochać dalej.

Karolina: O, to chyba pytanie na które powinnam znać odpowiedź, biorąc pod uwagę to jak długo jestem w związku. Jaka więc jest moja odpowiedź? Nic. Jest jeszcze lepiej! Serio, dla mnie im dłużej jestem ze swoim chłopakiem tym jest lepiej, potrafimy zadbać o to, żeby się nie nudzić a przy tym nie musimy ciągle myśleć „O Boże, co on sobie pomyśli?!” bo wiem co prawdopodobnie sobie pomyśli.

Jak zatrzymać przy sobie faceta?


Oironio: Moim skromnym zdaniem nie warto zatrzymywać faceta na siłę. Po prostu nie warto. Bo jeśli znajdziesz na to sposób – gratuluję, jednak gdzieś z tyłu głowy pozostaje świadomość, że chciał odejść raz, więc wkrótce sytuacja może się powtórzyć. Druga sprawa – czy Ty chciałabyś zostać z kimś tylko dlatego, że przekonał Cię jakimś argumentem dobrym na teraz? Bo płacze, bo lamentuje? Przecież litość nie jest dobrym fundamentem dla związku i gdy coś się wypala i gaśnie lepiej to po prostu zostawić. A o związek lepiej walczyć każdego dnia, podsycając ogień nieprzerwanie, zanim zaczyna przygasać. 

Mikołaj: Oczywiście, jak w wielu innych przypadkach, nie ma złotego środka. Dużo zależy od sytuacji, relacji, najbardziej ogólnikowa odpowiedź jaką mogę dać to: Interesować się nim, wykazywać inicjatywę, dawać mu do zrozumienia że jest ważną dla Ciebie osobą jak i pokazać mu, że zawsze będziesz dla niego wsparciem.

Karolina: Mojego na pewno udałoby mi się zatrzymać jedzeniem, bo to łasuch haha. Ale tak na poważniej… Myślę, że trzeba umieć siebie zaskakiwać, aby nie zrobiło się zbyt nudno. Być otwartym, umieć pójść na kompromis (np. zrobić tym razem coś co chce on zamiast znowu ciągnąć go na zakupy) i nie mówić „kotku, boli mnie głowa” kiedy on ma ochotę haha. Nie będę pisała o szczerości i takich banałach, bo to podstawa.

Czy jest jakiś sposób, aby sprostać oczekiwaniom dziewczyny?


Oironio: Wiadomo, że każda z nas miała kiedyś w głowie swój ideał faceta. Tego księcia z bajki czy muskularnego wojownika. Jednak czy nasze oczekiwania nie przeszły chociaż minimalnej metamorfozy, gdy poznałyśmy swoich ukochanych? Zawsze marzył mi się brązowooki brunet i co dostałam? Otóż mój narzeczony to niebieskooki ciemny blondyn. :D Uważam, że nasze oczekiwania są dość elastyczne i gdy dobrze nam się z kimś rozmawia i spędza miłe chwile, to czas weryfikuje te oczekiwania pokazując, że masz przed sobą kogoś wartego zmian priorytetów. Oczywiście są też aspekty wychowania, kultury, które raczej są nienaginane, bo nie zmienię tego, co mnie odpycha w cwaniaczkach, a co przyciąga w dżentelmenach – więc wówczas rada jest jedna – podręcznik z zasadami dobrego wychowania i jazda panowie. ;) 

Bobik: No przecież my kobiety nie jesteśmy znowu aż takie wymagające. A kiedy już się nam to przydarzy to warto osiągać cel poprzez kompromisy.

Karolina: Oj chyba nie ma takiego faceta który by sprostał wszystkiemu. My dziewczyny niestety jesteśmy bardzo zmienne, kapryśne i wiecznie niezdecydowane. Każda, bez wyjątku. Ale myślę, że miłe gesty taki e jak np. kupienie czekoladek w „te dni”, zaskoczenie czymś miłym kiedy dziewczyna ma zły humor na pewno działają tylko na waszą korzyść, panowie. My lubimy być rozpieszczane.

Czy kobieta zawsze ma rację?


Karolina: ZAWSZE :D A na pewno nie lubimy kiedy ktoś z nami dyskutuje. Ale już tak mówiąc poważniej to trzeba umieć przyjąć do siebie to, że czasem możemy się pomylić, niektóre kobiety nie potrafią.

Oironio: Nie zawsze, ale zdecydowanie trudniej jest nam się przyznać do błędu, niż facetom. Nawet jeśli nie mamy racji, to staramy się tak obrócić rzeczywistość, żeby wyglądało, iż miałyśmy rację chociaż w minimalnym procencie. Nikt nie ma zawsze racji, każdy popełnia błędy, a nie myli się ten, kto nic nie robi.

Jak uświadomić kobiecie, że jest w błędzie?


Oironio: Hmmm… Może powiem tak: delikatnie! :D Zależy oczywiście w jakim kontekście nie ma racji. Bo jeśli są to sprawy błahe, codzienne lub opierające się o wiedzę naukowo potwierdzoną, to jak dla mnie najlepszą opcją jest pokazanie dowodu. Spójrz, mylisz się. Jeśli mówimy o jakiś zarzutach wobec faceta czy sprawach mentalnych, to tutaj najlepszą opcją będzie rozmowa. Szczera rozmowa na osobności (o ile kobieta dopuści Cię do słowa), gdy wypowiesz się w pełni i będziesz mieć czas na swoją obronę. Jeżeli błędy wchodzą na tematy związane z wychowaniem dzieci, to jeśli nie jesteś mamusią danej kobiety, to raczej szanse na uświadomienie są marne i po prostu odpuść.

Jak rozmawiać z kobietą kiedy jest zła?


Oironio: Dla mnie najlepszym sposobem jest NIE ROZMAWIAĆ. Przeczekać, aż emocje opadną, bo wiem, że taka rozmowa nie ma sensu. Każdy argument zostanie zbombardowany, a Ty możesz oberwać nawet za uprzejme zapytanie czy nie chciałaby się napić herbaty. Najlepiej wówczas kobietę z Nienacka przytulić, co z pewnością rozładuje napięcie i rozmowa znów stanie się możliwa. 

Mikołaj: Zależy jakie są powody, ale raczej dobrze jest się starać rozmawiać spokojnie i nie podnosić atmosfery, można nawet próbować zrobić coś śmiesznego, czasami działa.

Karolina: Nie rozmawiać. Naprawdę. Dajcie kobiecie ochłonąć, pod wpływem emocji potrafimy odpowiedzieć na każdą możliwą zaczepkę i wywołać jeszcze większą kłótnie. 10 minut uspokojenia, może troche wiecej i wtedy dopiero zacząć konwersację.  

Co wyprowadza mężczyzn z równowagi?


Oironio: Z pewnością grzebanie w ich rzeczach i nie odkładanie ich na miejsce – chociażby nie wiadomo w jakim syfie mieszkali, zawsze musisz odłożyć daną rzecz na to miejsce, z którego ją wzięłaś. Drugą opcją jest przystawianie się obcych facetów, do jego panny. Nie ważne czy koleś miał poważne zamiary, czy chciał się tylko rozerwać – w zamian za taką rozrywkę może zdrowo oberwać. 

Mikołaj: Generalnie, czepianie się, zawracanie głowy z byle powodu, nagminne oczywiście.  Nie wiem jak u innych, u mnie wyjątkowo irytujące jest, kiedy ktoś mi przekazuje tony informacji, podczas gdy próbuje spać, jestem zmęczony, dopiero co wróciłem ze szkoły/pracy, no i jeszcze zadaję milion pytań.

Bobik: To, że ''kobieta zmienną jest'', wmawianie kłamstw, zdrad, NARZEKANIE i MARUDZENIE.

Jak doprowadzić do kłótni?


Oironio: Liczyłabym raczej na odwrotne pytanie, ale okej, przynajmniej jest ciekawie. :D Myślę, że wystarczy Się czegoś uczepić. W każdym związku jest jakiś drażliwy obszar, który zawsze wywołuje mnóstwo emocji, więc wywołanie kłótni nie powinno być problemem. Zaczynamy rozmowę na drażliwy temat i obserwujemy, jak druga strona powoli się zagotowuje doprowadzając do wrzenia i ostatecznej eksplozji – proszę bardzo, kłótnia gotowa. 

Karolina: Szczerze mówiąc dziwne pytanie. Kiedyś wywoływałam kłótnię za każdym razem jak mój chłopak się spóźnił, nienawidzę spóźnialstwa. Wtedy wystarczał mój oschły sposób pisania do kłótni. Teraz po prostu staram się ochłonąć, więc tych kłótni jest mało. Po co wywoływać kłótnię na siłę? A jak już bardzo chcesz to mam radę tylko dla panów; powiedz swojej kobiecie, że jest gruba, powinno zadziałać.


Mikołaj:  Wystarczy przesolić zupę.

Jak się pogodzić?


Karolina:  Łóżkiem, haha. Ależ ja żartobliwa nie? Ale trochę w tym prawdy jest. Oprócz tego przytulenie, wyciągniecie ręki pierwszemu, trzeba schować dumę, duma w związku często więcej szkodzi niż pomaga, bo każdy chce być tym „dumnym” i czekać aż ta druga osoba pierwsza przeprosi, zażegna spór.
Oironio: Najpierw należy przeczekać, aż emocje po obu stronach opadną. Dopiero po czasie można przejść do godzenia się. Znam kilka sposobów – można zacząć od miłych gestów, co zahacza o podlizywanie, lub przejść nad kłótnią do porządku dziennego i rozmawiać ze sobą jakby nigdy nic się nie stało, a słowo przepraszam i temat kłótni sam się w końcu nawinie.

Dlaczego kobiety są jakieś inne?


Karolina: Inne to znaczy jakie? Bardziej problematyczne? J Chyba tutaj można zwalić winę tylko na biologię, anatomię i rozwój człowieka. Po prostu tak mamy, że to z nami trzeba wytrzymywać, a nie na odwrót. I są kobiety, które próbują się wybronić tym, że nie mają nic z typowej kobiety. Niestety, drogie kobietki, każda z nas ma coś z tej typowej. 

Bobik: Każda twierdzi, że jest inna, przez co utwierdzamy się w przekonaniu, że jednak jesteśmy w tej inności takie same. Może trochę za dużo myślimy, przez co stajemy się nielogiczne.

Dlaczego mężczyźni nie rozumieją kobiet?


Oironio: Może dlatego, że faceci są prostolinijni. Myślą jedno i to samo robią. A kobieta – wiadomo, myśli jedno, powie drugie, zrobi trzecie. Facetom też ciężko jest się domyślić o co nam chodzi, gdy nie mówimy im tego wprost. Drobne sugestie, które naszym zdaniem się OCZYWISTE, dla panów często nie znaczą nic. 

Mikołaj: Czasami nie stawiają się w ich sytuacji, czasami nie poświęcają ani chwili aby właściwie zastanowić się nad zachowaniem kobiet, czasami za bardzo posługują się rozumem a za mało emocjami, a czasami po prostu się nie da zrozumieć.

Bobik: BO SĄ GŁUPI. Nie no, żarcik kosmonaucik, ale można tu odwołać się do punktu wyżej. Faceci mają proste myślenie, a kobiety... Analizują wszystko, każdy szczególik, tworząc filozofie z kosmosu.

Dlaczego kobiety myślą, że są nierozumiane?


Oironio: Do wielu rzeczy podchodzimy bardzo emocjonalnie – powiedziałabym, że nazbyt emocjonalnie. Tak jak pisałam wcześniej – facet jest prostolinijny. Dla niego problem jest problemem, a jego rozwiązanie ten problem eliminuje. Sprawa zakończona – idziemy dalej. Kobieta natomiast będzie rozpamiętywać daną sprawę jeszcze bardzo długo, ponieważ coś ją zraniło, zrobiło jej przykrość i chyba głównie dlatego czujemy się niezrozumiane. Facet nie wkłada tyle emocji we wszystko, co robi, my zaś jesteśmy bardziej uczuciowe, łatwiej nas zranić i dłużej rozpamiętujemy każdą sytuacje, nad którą facet już dawno przeszedł do porządku dziennego. 

Mikołaj: Właściwie to nie tylko kobiety mają z tym problem, a ludzie ogólnie. Kobiety natomiast czasami nawet samych siebie nie rozumieją, więc trudno wymagać tego jeszcze od innych.

Karolina: Bo często niestety są. I często, też niestety, ze swojej własnej winy. Nie bez przyczyny popowstawało miliony memów o tym jak zwykłe „nie, nie jestem zła kochanie” można interpretować różnie, ale nie dosłownie. I takich zwrotów jest pełno. Wynika to z tego, że chyba nie jesteśmy dosłowne. Ukrywamy swoje zamiary, uczucia pod innymi słowami i potem dziwimy się czemu on słowo „tak” zrozumiał jako „tak”, skoro mi chodziło o „nie”.

Stereotypy o kobietach, z którymi się zgadzasz?


Oironio: Jest jeden – blondynki. Nie mówię, że wszystkie. Ale jednak głupota stereotypowej blondynki dosięgła mnie kilka razy i po prostu nie mogę się zgodzić z faktem, iż każdy stereotyp musiał mieć swój pierwowzór. :D Sama czasem robię jakąś głupotę wyzywam się od blondynki – bo w sumie z natury nią jestem. 

Bobik: Hm, jeżeli stereotypem jest to, że ''każda kobieta szuka sobie męża/partnera, chociaż nie wiadomo jak bardzo się zapiera, że płeć brzydka jest jej obojętna'', to ja się z tym zgadzam, bo do niedawna sama mogłam podpisać się pod tym wszystkimi kończynami.

Karolina: Zgadzam się z tym, że każda kobieta ma talent do podzielnej uwagi. Potrafi gadać przez telefon, prowadzić samochód, malować się, przejrzeć się w lusterku, albo w przypływie spóźnienia sią w błyskawicznym tempie potrafi zrobić to, co zwykle robi ponad godzinę. Prawdą jest też to, że my, kobiety uwielbiamy wyolbrzymiać. Z małego czegoś, zrobić wielkie coś. Każdy facet by to olał, ale nie – my rozłożymy to małe wielkie coś na najmniejsze czynniki i będziemy analizować.

Stereotypy o kobietach, z którymi się nie zgadzasz?


Oironio: Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, iż wszystkie kobiety są gorszymi kierowcami i nie potrafią parkować. Oczywiście są takie przypadki, że czasem mam ochotę wysiąść z auta i nakopać takiej delikwentce tam gdzie światło nie dochodzi, bo mnie irytuje totalnie. Ale nie można tutaj generalizować, bo np. o mnie nie można powiedzieć, że jeżdżę jak baba, a takie typowe baby naprawdę mnie irytują. Ładna to głupia. Kilka razy miałam nieprzyjemność zostać potraktowana z góry, na rozmowach kwalifikacyjnych, tylko dlatego że nie wyglądałam jak zaniedbany kujon. Jeden z panów nawet prowadził ze mną rozmowę tak długo, jakby próbował mi udowodnić, że jednak nie znam się na niczym i on jest górą. No cóż, burak. Żyjemy w czasach, gdzie kobiety mają czas i możliwości na naukę oraz dbanie o siebie i połączenie inteligencji wyglądem nie powinno nikogo dziwić.

Stereotypy mężczyznach, z którymi się zgadzasz?


Oironio: Napompowany mięśniak to tylko góra mięsa i nic więcej. Niestety nie poznałam nikogo, kto wyglądając jak Pudzian powalił mnie swoim intelektem. Po prostu nie potrafię na takiego faceta spojrzeć inaczej i tyle. Z resztą to faszerowanie się odżywkami i pakowanie mięśni jako cel życiowy nie przemawia za ilorazem inteligencji i mądrością życiową. Facet bez kobiety głupieje – na dłuższą metę. Tutaj doskonałym przykładem jest stary kawaler. Nawet ostatnio pisałam o tym post, ukazując wszystkie jego wady na tacy. I czegóż one są skutkiem? Braku kobiety przy boku. 

Karolina: Zgadzam się z tym, że każdy mężczyzna potrafi myśleć o niczym. Przez bardzo długi czas. Po prostu gapią się w jeden punkt i nie myślą, jak zombie. To trochę straszne, ale też bardzo przydatne. Zgadzam się też z tym, że nie panikują kiedy dzieje się coś złego, przeważnie zawsze uda im się zachować zdrowy rozsądek, zazdroszczę.

Stereotypy o mężczyznach, z którymi się nie zgadzasz?


Oironio: Naprawdę nie znam się na stereotypach o facetach i chyba mało ich w życiu słyszałam. Do głowy przychodzi mi tylko „maminsynek zawsze będzie maminsynkiem”. Nie zgodzę się z tym, ponieważ ze wszystkiego można faceta wyleczyć. Jedyne co mu po tym pozostanie, to dozgonny szacunek dla matki i innych kobiet. A gdy znajdzie tę jedyną, to właśnie do niej będzie przychodził po każdą poradę.

Mikołaj: Najdurniejszy to według mnie ten, że faceci cały czas myślą o seksie, no i że każdy to bałaganiarz, czy fan piłki nożnej.

Bobik: Facet, który potrafi zająć się domem, gotuje, pierze, sprząta - jest ciotą. GÓWNO PRAWDA, to tylko stanowi o tym, że jest zaradny i nie boi się żadnej pracy.


Czytaj więcej >
Create your space © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka