Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi

     Mnóstwo jest sytuacji, kiedy myśląc tylko o sobie, narzucamy światu własne niepodważalne zdanie. To zjawisko jest tak powszechne, że aż przyjęte do rzeczywistości bez ogólnego sprzeciwu. Relacje międzyludzkie polegają na rozmowie. Rozmowa to wymiana zdań, często ze sobą sprzecznych. Kompromisy, nie kompromisy. Swego rodzaju mediacje. Jest to tak głęboko zakorzenione w społeczeństwie, że nawet nie zwracamy na to uwagi. Narzucanie komuś swojego zdania, by zapewnić sobie dogodną pozycję, przejąć władzę, czy zwyczajnie dominować, uświadamiając swoje zadufane racje, stało się rutyną. 
     A co jeśli bez wstępnych ogródek dyktujemy komuś warunki, nie dla siebie, lecz chcąc dobra kogoś innego? Intencje mamy szlachetne, ale nasz przekaz jest zły. Odbierani jesteśmy wtedy bardzo krytycznie. Nasz rozmówca zaczyna się wycofywać, czasami atakować. Kiedy zrozumie, że mylnie nas zinterpretował, zwykle bywa już za późno. Bo albo my zmieniamy zdanie, albo zwyczajnie uciekamy, bojąc się ataku z jego strony.


      Teraz odnieście tą sytuację do swojego życia prywatnego? Ile razy chcąc dobrze, wyszło źle? Ile razy niejasności i niedopowiedzenia doprowadziły do sprzeczek? Bezsensownych kłótni? Cichych dni? Po czasie dopiero się okazuje, że żadna ze stron nie miała złych intencji. Że tak naprawdę zależało wam tylko na realizacji pustych słów, cichych pragnień, skrytych i niespełnionych fantazji, wynikających z treści rozmów, czy wysłanych smsów. 
     Chcemy dobrze, ale robimy to źle. Nie pytamy, tylko narzucamy własne zdanie. Dla nas to w gruncie rzeczy żadna różnica. Jeśli nasza propozycja zostanie odrzucona to tak, czy siak poczujemy się dotknięci. Smutek bierze tutaj dominację, nie złość. To jest punkt kulminacyjny, kiedy faceci zazwyczaj zaczynają rozumieć o co chodzi, a kobiety nagle zmieniają zdanie. Ale to nie jest tak, że się rozmyśliłyśmy, o nie! Fajne babki nie rzucają słów na wiatr. My po prostu nie chcemy litości. Nie chcemy żebyście robili coś, tylko z obawy o nasze samopoczucie. My chcemy żebyście wy też chcieli. A jeśli nie chcecie, to po cholerę drążyć temat. Dajcie pocierpieć w samotności.
      Jakie uczucia dajemy sobie nawzajem? Chcielibyśmy jak najlepsze, ale jeśli nie trafiają one do odbiorcy, przepadają bez śladu. Nie da się niczego nadrobić, powtórzyć, tym bardziej cofnąć czasu. Niewykorzystane szanse już nie powrócą. Na nic zdają się obietnice 'następnym razem...'. Życie to życie. Jest nieprzewidywalne. Może już nie być następnego razu. Następnej propozycji, prośby, narzuconego zdania. Może nie być okazji do spełnienia tej obietnicy, lub straci ona na wartości. 
      Jakie uczucia budzimy w innych? Czasem ciężko o te pozytywne. Przemawia przez nas egoizm. Najpierw myślimy o sobie, o własnych odczuciach. Dopiero później zdajemy sobie sprawę, że odczucia drugiej osoby są odbiciem lustrzanym naszych własnych. Czasem tylko odbite w krzywym zwierciadle lub z domieszką indywidualnych spostrzeżeń. 
Czytaj więcej >

500 zł do Empika

Czy jestem dzieckiem szczęścia? Chyba tak. Lubię marzyć i marzenia realizować. Planuję i staram się te plany wypełniać. Kiedy czegoś mocno pragnę, zazwyczaj to mam. A kiedy gram, liczę na wygraną. Zawsze oczekuję, że wszystko ułoży się po mojej myśli, chociaż często poddaję się przypadkowi. Podobnie było i tym razem. Rzeszowski Urząd Marszałkowski ogłosił konkurs dotyczący UE. Zadaniem konkursowym było zaprojektowanie gry planszowej, a że my takie wyzwania lubimy, bez wahania wzięłyśmy to na siebie. Z burzy mózgów powstał projekt gry. Później kompletnym przypadkiem z tego projektu, powstał kolejny projekt. Wymyślanie zasad, tworzenie reguł, urozmaiceń coby gra nudna nie była - bawiłam się przy tym świetnie. Później realizacja. Pomysły trzeba było przenieść z kartki, na komputer. Siedziałyśmy nad tym kilka dni, ażeby dopracować każdy szczegół. Drukowanie i wycinanie krat, oraz naklejanie planszy na bristol, tyle przy tym było emocji i zabawy! Żartowałyśmy, że nie chcemy zająć miejsca na podium, bo za wyróżnienie są bony do Empika. Śmiałyśmy się, że nasza praca musi być dobra, ale nie za dobra. Celowałyśmy dokładnie w konkretną nagrodę i jeszcze przed ogłoszeniem wyników planowałyśmy zakupy. Jakaż była nasza radość, kiedy okazało się, że znalazłyśmy się wśród laureatów. Konkretne informacje miały zostać podane kilka dni później na gali rozdania nagród. Przez te kilka dni chodziłyśmy zniecierpliwione i podekscytowane zarazem. Trafiłyśmy w sedno. Zajęłyśmy wyróżnienie. 



To była nagroda naszych marzeń. Jako mole książkowe i fanki sklepów papierniczych miałyśmy już w głowach wizję zakupów! Książki, książki, książki! Im więcej książek, tym lepiej. Wybór jednak nie był taki prosty. Spośród milionów tytułów musiałyśmy się zdecydować na kilka, tych szczególnych, wymarzonych. Osobiście poniosła mnie fantazja i zdecydowałam na powieści pierwsze lepsze z listy 'do przeczytania', czyli Hopeless i Losing Hope. Według czytelników i blogowych recenzji, książki są przepełnione skrajnymi uczuciami, a Monia lubi kiedy targają nią silne emocje. Niebezpieczne Kłamstwa to kolejna powieść mojej ulubionej autorki, więc nie mogłam jej przegapić! Szklany miecz to tytuł obowiązkowy dla fanów Czerwonej Królowej, a  że jestem świeżo po lekturze CK i że podbiła moje serce, nie omieszkałam się nabyć ten zacny tytuł na moją kolekcjonerską półkę. Życie na Pełnej Petardzie to kolejna książka z listy 'do przeczytania'. Uległam modzie na księdza Kaczkowskiego i dobrze mi z tym. Takie książki są potrzebne! Jeżeli już jesteśmy przy sprawach duchowych, kolejna książka napisana przez zakonnicę Marię to nic innego jak zbiór przepisów kucharskich. Zafundowałam mamie prezent w związku z nadchodzącym dniem matki, a co! I ostatnie tomisko jest prezentem dla mnie. Repetytorium z języka polskiego. Myślę, że się przyda, tym bardziej, że mam aspiracje w przyszłym roku zdawać rozszerzenie z tegoż przedmiotu.  

Motywacja
Przychodzi znienacka! Budzi w Twojej głowię masę pomysłów, inspiracji. Człowiek chodzi jak nakręcony. Podziwia, szuka, wszystko zapisuje, coby nic mu nie umknęło. Każdy z nas dobrze zna to uczucie, chociaż zapewne każdego motywuje co innego. Od ładnych obrazków, poprzez subiektywne autorytety, które warto naśladować, aż do złej oceny w szkole, skłaniającej człowieka do nauki. Wszystko to potrafi motywować na swój sposób i do czegoś innego. Najlepszymi motywacjami są te, które skłaniają do tworzenia! Samorozwój jest niezwykle ważny, a jeśli dodatkowo wyjdzie z tego namacalny dowód to już w ogóle fajerwerki! Trzeba rozwijać swoje umiejętności. Inspirować się i tworzyć, bo to jedynie czym możemy się pochwalić i co możemy zaoferować innym. 


Realizacja
Wszystko ładnie pięknie, dopóki przed człowiekiem nie stają przeszkody. Zapał niespodziewanie przygasa wraz z pojawieniem się pierwszych niedogodności. Nagle okazuje się, że pomysł trzeba zmodyfikować, że czegoś nie da się zrobić, że nie wygląda to nie tak, jak byśmy chcieli. Pojawia się zniechęcenie, poczucie beznadziei i ogólne rozczarowanie. Wtedy warto postawić na kompromis. Nie tak, to inaczej. Skąd wiesz, że kolejny pomysł nie będzie lepszy? Zaryzykuj! Omijaj przeszkody, szukaj inspiracji. Zastosuj poprawki, dąż do ideału. Pomysł to tylko pierwowzór, który trzeba udoskonalać. Nie wyjdzie raz - spróbuj ponownie! Ucz się od najlepszych i nie zadręczaj się pomyłkami. Błędów nie popełnia tylko, ten kto nic nie robi :)


Wyzwania
Czekają nas na każdym kroku i w różnych dziedzinach życiowych, ale do nas należy ich selekcja. Nie warto pchać się wszędzie, szczególnie tam gdzie nie będziemy czuć się dobrze. Owszem, wyzwania trzeba podejmować. To niesamowicie buduje człowieka, dzięki temu poznajemy swoje zainteresowania, pasje. Dzięki temu poznajemy swoje mocne i słabe strony, ale jeśli coś nas odpycha, nie ma sensu ciągnąć tego na siłę. Wyzwania mają nas kierować ku ideałowi, ale nie można za ideał obierać wszystkiego. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że warto umieć robić wszystko, ale specjalistą można być tylko w jednej dziedzinie. To krótkie zdanie powinno pomóc nam stworzyć swego rodzaju hierarchię priorytetów. Rozwijajmy się więc! Poznawajmy nowe rzeczy i odkrywajmy swoje hobby. Nie hamujmy się przed obawą związaną z ryzykiem spełniania marzeń, realizujmy plany, podejmujmy wyzwania!
Czytaj więcej >

Dlaczego (nie) warto być singlem?

Nie od dziś wiadomo, że miłość wymaga poświęceń. Szczerość jest fundamentem szczęśliwego współżycia, ale jak wiadomo, są pewne sprawy, o których się nie mówi, bo po co? Każdy z nas ma osobistą strefę intymności, a skoro ukochana osoba Ci ufa, nie powinna mieć żadnych podejrzeń. Zbytnia wylewność będzie tylko źródłem zazdrości i kłótni. Pewnie tak właśnie myślisz. Jesteś w szczęśliwym związku. Twój chłopak/ Twoja dziewczyna daje Ci mnóstwo luzu i zostawia Ci margines zaufania, który do cna wykorzystujesz. Założę się, że nie raz i nie dwa pomyślałeś/aś o kimś innym w sposób fizyczny. Ładna koleżanka w pracy, przystojny kolega z uczelni, roznegliżowana kobieta na błyszczącej okładce. Ile razy przyłapałeś się na flicie z inną dziewczyną? Dlaczego ubierając wydekoltowaną bluzkę, myślisz o przystojniaku, którego jeszcze nie znasz? Chcesz zabłysnąć inteligencją, humorem, zaprezentować swoje wdzięki i atuty cielesne, ale tutaj nie ma miejsca dla Twojej drugiej połówki. Ją już zdobyłeś, teraz czas zdobyć resztę. 


Podświadomość
Masz przy sobie wspaniałego człowieka, którego za nic w świecie byś nie oddał. Dziękujesz losowi, że postawił Tą osobę przy twoim boku. Kochasz ją i doceniasz, ale tylko na początku. Z czasem uczucie traci ostrość. Wszystko staje się nudne i statyczne. Codziennie ta sama twarz, te same słowa, te same smsy. Nie doceniasz już zalet, stały się dla Ciebie codziennością. Masz wrażenie, że dobre traktowanie Ci się należy, ale sam już się nie starasz? Nie zależy Ci? Raz zdobyłeś i myślisz, że to wystarczy? Nie tęsknisz już, a wręcz czasem chcesz się uwolnić, pobiec w inną stronę, zabawić się? Stracić głowę i na nowo popaść w wir namiętności, wylądować w innych ramionach, przypomnieć sobie, jak to kiedyś było?


Towarzystwo
Jesteś skazany na śliczną koleżankę w pracy, która urodą znacznie przebija Twoją wybrankę. Idąc ulicą, zawieszasz wzrok na atutach każdej pani? W obecności mężczyzn tracisz głowę i całkiem zapominasz o tym, który czeka na Ciebie w domu? Kokietujesz ich rozmową, przymilasz się i prezentujesz swoje wdzięki? Cieszy Cię każde zainteresowanie Twoja osobą? Lubisz być pożądana? I co z tego? I tak jesteś skazany/na  całe życie z jedną osobą, więc chyba możesz nacieszyć się towarzystwem innych? Ale co kiedy Twoja uroda przeminie i okaże się, że już nikt się Tobą nie interesuje?

Rozmowa
Jak zachowujesz się w towarzystwie znajomych? Opowiadasz kolegom o swoich łóżkowych podbojach, czy erotycznych marzeniach? Na czym polegają wasze rozmowy? Cycki? Dupa? Znowu cycki? Jak wypowiadasz się o swojej dziewczynie? Czy widząc, smukłe nogi i krótką spódniczkę nieznajomej, zwracasz na to uwagę kumpli, żeby oni także mogli nacieszyć oko? Oceniasz głośno każdą dziewczynę od 1 do 10, ale o urodzie ukochanej nie wspomnisz ani razu? A Ty dziewczyno, o czym rozmawiasz z koleżankami? Wytykasz wszystkie wady swojego faceta? Komuś przecież musisz się wyżalić... Przy nim jesteś cicha, obrażona, ale kiedy tylko odejdzie, z nerwów klniesz i robisz z niego najgorsze zło tego świata. W oczach Twoich koleżanek wygląda jak świnia. Ale skoro on Cię tak potraktował, to jemu też się należy?


Porno
Jesteś tylko człowiekiem i masz swoje potrzeby. Przecież to normalne, że oglądasz filmy pornograficzne. Kobieta/Mężczyzna nie zawsze jest pod ręką, więc jej/jego nieobecność trzeba zastąpić czymś innym. Ładnym obrazkiem, fikuśnym filmikiem. Patrzysz na obcą osobę i zaczynasz ją pożądać. Uważnie śledzisz każdy jej ruch. Jej ciało wydaje Ci się tak znajome. Wręcz marzysz o tym, żeby tu była, na Twoje usługi. Przyznaj się, że nagi anonimowy pan/ pani przez moment stał/a Ci się bliższy/a. Czy to jest fair względem miłości Twojego życia? Czy to, że nie dotykałeś dziewczyny z monitora, nie znaczy, że nie zdradziłeś ukochanej w myślach? Czy to, że tylko patrzyłaś na obrazki, nie sprawi, że tego samego zaczniesz wymagać od życiowego partnera? Czy przez to nie zaczniecie traktować się zbyt przedmiotowo? 

Tylko przyjaźń
Każdy związek powinien opierać się na przyjaźni. Kochasz chłopaka, ale poza nim masz jeszcze kogoś innego. Kogoś, kto zawsze Cię pocieszy i wesprze na przykład podczas kłótni z ukochanym. Kogoś 'w razie w'. Taki przyjaciel, który udzieli pomocnej ręki. Rękawa, żebyś mogła się wypłakać. Nagle przyjaciel staje Ci się bliższy, niż osoba, którą kochasz. Pewnie porównujesz w myślach 'Gdyby tylko on był taki, jak ty...' Ale nie jest i z pewnych powodów jesteś, z kim jesteś, nie z przyjacielem, do którego lecisz tylko i wyłącznie wtedy, kiedy jest źle.  

Kłótnie
W każdym związku zdarzają się spięcia. Byle powód może być iskrą, która przerodzi się w  pożar i jeśli w porę nie zareagujesz, możesz stracić to, o co się tyle starałeś/aś. Nie czekaj, aż druga osoba przyjdzie przeprosić Twoją urażoną dumę. Wina zawsze jest po obu stronach, a obojętność działa na Twoją niekorzyść. I jeśli wydaje Ci się, że nie wiadomo, kim jesteś i nie masz zamiaru pierwszy wyciągnąć zgodnej ręki, to zrozum, że tylko dla tej osoby znaczysz coś więcej. Ta osoba się o Ciebie troszczy i martwi, a Ty ranisz jej uczucia i pewnie stąd to całe zamieszanie. 
Czytaj więcej >

Dream it, wish it, do it

Zdałam! Zdałam, zdałam, zdałam! Za trzecim, ale zdałam! Świat od razu stał się piękniejszy i jakiś taki lżejszy. Zrzuciłam z siebie przygnębiające myśli i poszłam tam do tego WORDu z ogromną nadzieją, że już więcej tu nie wrócę. Ten termin był szczególnie wyjątkowy, gdyż w tym samym dniu, zaraz po mnie egzamin miała Przyjaciółka. Kciuki trzymałam za nas obie i byłam jakoś wewnętrznie przekonana, że dziś się uda! To musi być ten dzień. Dwa pierwsze podejścia oblałam na łuku. Tym razem łuk strzeliłam zarąbisty. Prawie ścięłam pachołek i już myślałam, że będę musiała poprawiać, ale w porę z impetem wcisnęłam hamulec. Bałam się ruszania z ręcznego, ale też jakoś poszło. W głowie miałam zakodowane, że 'sprzęgło w górę - gaz w dół' no to pocisnęłam tym gazem, aż zawyło. Jazda po mieście moim zdaniem poszła mi rewelacyjnie. Nigdy przedtem tak dobrze mi się nie jeździło. Egzaminator był trochę zrzędliwy i pośpieszał mnie przy ruszaniu, bo (tak, wiem) schodzi mi z tym trochę, ale brawurowym kierowcą jeszcze nie jestem. Krążyłam koło tego WORDu w te i we wte. I myślałam sobie "Zaraz tam wjedziesz. Tylko tego nie zepsuj!" No i wjechałam. "No, dynamiki jazdy to u pani nie ma, ale pozytywny" usłyszałam na koniec. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć. 
Kiedy wysiadałam z samochodu gotowa obwieścić światu wesołą nowinę, na mnie czekała już Przyjaciółka 2. Nie spodziewałam się, że przyjdzie. Zrobiła mi ogromną niespodziankę, więc padłam jej w ramiona i podskakiwałam przez chwilę na oczach zestresowanych kandydatów, czekających na swój egzamin. Radość była podwójna, kiedy okazało się, że Przyjaciółka 1 także zdała egzamin! Kamień spadł mi z serca i wtedy już mogłam świętować na całego!

Przed pierwszym egzaminem postanowiłam sobie, że jeśli zdam to uczczę, to skromnym upominkiem. A co! Od czasu do czasu można się porozpieszczać. Od jakiegoś czasu miałam w planach kupno kilku rzeczy, więc w końcu nadarzyła się idealna okazja! Zegarek, okulary przeciwsłoneczne, szminka i książka, czyli to, co Monia lubi najbardziej. A że lubi też imprezować z przyjaciółmi, to na weekendzie zorganizowaliśmy sobie zakrapiane piżama party z Kacprem Rucińskim i Monopoly w rolach głównych. Bo za wszelkie sukcesy mniejsze, czy większe trzeba się nagradzać. Dla kogoś może to być zwyczajne "Dobra robota", a dal mnie nagrodą jest szminka, okulary i zegarek, albo po prostu towarzystwo przyjaciół. 
Czytaj więcej >

Marsjanin, czyli jak być samowystarczalnym

   Wyobraź sobie, że pewnego słonecznego dnia budzisz się na pustkowiu pokrytym piachem. Nie, to nie pustynia. Temperatura jest znacznie poniżej zera, bo aż –63 °C. Jeszcze nie zamarzłeś, bo masz na sobie termoodporny skafander. Leżysz w piachu, cały obolały. Czujnik tlenu przypomina o jego poziomie krytycznym, piszcząc w niebo głosy. Ostatkiem sił podnosisz się, stajesz na nogi i z rozczarowaniem stwierdzasz, że źródłem bólu jest drut w Twoich jelitach. Gorzej być nie może? Może. Wola przetrwania skłania Cię do odnalezienia towarzyszy podróży, ludzi, jakiejś żywiej duszy, kogokolwiek, Ogarnia Cię gorycz i frustracja, bo nagle zdajesz sobie sprawę, że nie ma przy Tobie nikogo. Jesteś sam. Na Marsie. 

   Tak zaczyna się historia Marka Watneya, którego kompani pozostawili samego na Czerwonej Planecie. Byli oni zmuszeni do ewakuacji, podczas kiedy nieprzytomny Mark leżał między pisakowymi wydmami. Ratowali własne życie z przekonaniem, że ich przyjacielowi nie można już pomóc. Watney jednak ratuje się sam. Dociera do habu - kosmicznego domu i zaczyna myśleć, planować, liczyć, budować i żyć po marsjańsku. Nie chciał umrzeć, chociaż był przygotowany na śmierć. Wola walki i siła przetrwania zmuszała go do działania. Dzięki wiedzy znalazł sposób na komunikację z Ziemią i posadzenie ziemniaków. Jak widać, w sytuacjach kryzysowych. niemożliwe staje się możliwe. Mark kombinuje, pracuje i robi co się da, by przerwać każdy kolejny dzień. Los nie jest dla niego łaskawy i często psuje mu plany. Mark wysadza hab w powietrze, poprzez jego eksperymenty pęka śluza, która daje mu przetrwanie, traci kontakt z NASA a pewnego dnia (czy raczej sola) wjeżdża łazikiem w sam środek piaskowej burzy. Niejeden z nas wolałby otworzyć skafander i udusić się na miejscu, ale nie on. Pomimo beznadziei sytuacji żarciki trzymają mu się głowy. Zamiast zamartwiać się brakiem jedzenia, Mark ma satysfakcję z życia, bo jest pierwszym człowiekiem, który posadził ziemniaki na Marsie. Pierwszym, który na Marsie zmodyfikował pojazd w dom, pierwszym, który przeżył tam 687 soli i pierwszym, który zrobił tam wszystko po raz pierwszy.


Czy przeżył? Zaspojleruję Wam, że tak, ale tylko i wyłącznie dzięki poświęceniu przyjaciół. Na pierwszy rzut oka, on i jego załoga nie byli ze sobą emocjonalnie związani. Ot przypadkowi ludzie, wybrani przez NASA i wyrzuceni w kosmos. Jak się okazało, na pastwę losu. Kiedy Mark został sam na Marsie, oni myśleli, że zginął, że nie żyje. I dla swojego dobra, byli gotowi w to uwierzyć. Być może było im tak łatwiej. Ich postawa zmienia się radykalnie, kiedy wszyscy dogadują się prawdy. Są w drodze do domu, od dawna nie widzieli swoich rodzin, żon, dzieci. Nie spali normalnie, nie oddychali ziemskim powietrzem, ale rezygnują z tego i odwlekają w czasie powrót na Ziemię, by wrócić na Marsa, bo zostawili tam kumpla. Jednego ze swoich.
Samowystarczalność
Niekiedy jest to tylko marnowanie energii
Wedle przysłowia, kto ma wielu przyjaciół, ten nie ma żadnego, ludzie powinni się izolować. Po co się starać, zabiegać o czyjeś względy, utrzymywać kontakty, skoro nasze zamiary i tak nie przyniosą nic dobrego? Prawdopodobnie, niezależnie od tego, co się stanie, w efekcie czeka nas rozczarowanie, złość i kłótnie. Niemniej jednak ludzie rezygnują z własnego dobra i łączą się w pary, trójkąty, grupy. Co nas skłania do wyrzeczenia się prywatnej korzyści w postaci świętego spokoju i szczęśliwej starości na rzecz kilku chwil przy boku innych osobników?

Nikt nie lubi samotności
Ja tylko nie próbuję się z nikim na siłę zaprzyjaźniać
To prowadzi do rozczarowań

        Ostatnimi czasy było jakoś tak niespokojnie. Niby nic się nie zmieniło, ale czułam, że stracę punkt oparcia. Grunt umywał się spod nóg. Z każdym krokiem, stąpałam coraz nie pewniej i łapałam się najbardziej absurdalnych rzeczy, żeby tylko nie utopić się w oceanie irracjonalnych myśli. To błędne koło, a ja bałam się, że wkrótce z niego wypadnę.
     Krąg mojej przestrzeni ciągle się pomniejszał. I co z tego, skoro nie potrzebowałam jej aż tyle? Wystarczył skrawek. Wystarczyło, że mam gdzie spać. Pokój 4 x 4, szare ściany ze zdjęciami, które przypominają wyblakłe wspomnienia. To już nie to, co dawniej. Dawniej to nie to, co teraz. Świat się zmienia, ludzie się zmieniają, ale wspomnienia nigdy. Łóżko, w którym marzłam nocami, było najprzytulniejszym miejscem na świecie. Spędzałabym w nim całe dni, lecz wtedy za dużo czasu poświęcałabym myśleniu. Coś zmuszało mnie jednak do normalnego funkcjonowania. Może nadzieja, ale na co? Może świadomość, że jak coś ze sobą zrobię, będzie lepiej. Może lęk przed samotnością. Nocami nie spałam dobrze, nad ranem nie mogłam wstać. Pytali, dlaczego mam podkrążone oczy? Pewnie Dlatego.
      W szkole jeszcze jakoś leciało. Zadziwiające jak przy ludziach łatwo jest się uśmiechać. To wszystko wokół, te książki, te zapiski, te złote myśli były niczym, kiedy człowiek nie ma się z kim tym podzielić. Tracą sens, tracą na wartości. W takie smutne dni nawet słońce mnie nie cieszyło. Wolałam, kiedy padał deszcz.
      Póki co osiągnęłam swoje wszystkie cele. Sama, bez niczyjej pomocy, ale z ogromnym wsparciem! Wspaniali są ci, którzy wierzyli we mnie do końca. Dzięki temu sama w siebie uwierzyłam. Moja pewność siebie szybko jednak prysła. Uleciała gdzieś i to tak nagle, jak powietrze z niezawiązanego balonika. Hen daleko.

Nie kilometry dzielą ludzi, lecz obojetność

    Czułam, że coś pomału zostaje mi odebrane. Trzymam to mocno, ale brutalność słów, tych niewypowiedzianych także, nie zna granic. Złość zakrywa dobro. Skąd ona się bierze? Skąd tyle nienawiści i negatywnych emocji? Skąd zwątpienie? Dlaczego krzyczę, milcząc? Dlaczego odwracam wzrok? 
         Bo nie chcę patrzyć, jak odchodzi kawałek mnie.
       Zrozumiałam ostatnio. Za bardzo przywykłam. Przyzwyczajenie jest czymś złym. Daje pewną granicę luzu, zaufania, pewności, że ktoś zawsze jest, szczególnie kiedy potrzebujemy go najbardziej. Gorzej, kiedy go nie ma. Co wtedy? Zawód i rozczarowanie? Kim? Sobą? 
      Nie powinnam się przyzwyczajać, a jednak stało się. I kiedy to się stało, zrozumiałam, że nie powinno się to stać. Moje już nie jest moje. Tak dobrze znane jest mi nieznane. Bliskie jest mi obce. To właśnie tracę. To zostaje mi odebrane, bo obojętność siedziała w mojej głowie. Nie wiedziałam jak się wtedy zachować. Panikowałam, robiłam się niespokojna, podejrzliwa, zazdrosna, płaczliwa, zła. 
      Już wkrótce stracę, to znowu. Tym razem na dłużej. Prześladowało mnie widmo samotności. Próbowałam żebrać o czas. Niegdyś byłam rozpieszczana. Teraz nie rozumiem, z jakiego powodu zeszłam na dalszy plan. Co mnie tam spycha i dlaczego to coś jest ważniejsze? Ja też chciałam się pożegnać, ale w moim przypadku pożegnanie to proces. Nie potrafię tego załatwić na raz. Było mi przykro, ale chciałam się jeszcze nacieszyć, póki mogę. Tylko że nie mogę. Wiem, że wszystko wróci do normy dopiero za kilka miesięcy. O ile w ogóle. A może tak ma być? Może tak ma wyglądać moje życie? Ciągła niepewność, strach o przyszłość, bezustanne czekanie na swoją kolej?

Ludzie będą Cię ranić, ale nie możesz używać tego jako usprawiedliwienia do robienia im tego samego

       Posunęłam się do tego. Nie myślałam, że jestem do tego zdolna, ale stało się. Zdradziłam sama siebie. To była najdłużej nieprzespana noc. od kiedy pamiętam. Szarpały mną sprzeczne emocje, ale wtedy czułam się spokojna. Teraz już się tak nie czuję. Rano dotarło do mnie. co zrobiłam. Od tej pory jest mi siebie żal. Nawet na sobie nie mogę polegać. Oto co robi ze mną samotność. Desperacja? Tęsknota? To nie jest wytłumaczenie. Nie mogę się tym usprawiedliwiać. Trudno. Stało się i jedyne co mogę zrobić, to starać się to sobie wybaczyć, a szkody wynagrodzić światu.  
     Kiedy spadam w dół, są dwie osoby, które ciągną mnie ku górze. Obydwie są po mojej stronie, ale różni je sposób przywracania mnie do rzeczywistości. Podczas kiedy czuję się jak stara niepotrzebna szmaciana lalka, porzucona gdzieś na strychu, jedna z nich podnosi mnie, otrzepuje z kurzu, przytula i ociera mi łzy. Druga osoba działa całkowicie inaczej. Wylewa mi na głowę kubeł zimnej wody i perfidnie ucieka z ręcznikiem, ażeby mój błąd nie spłynął po mnie. jak po kaczce, bez wyciągnięcia żadnych wniosków. Wiec trzyma mnie za twarz i każe patrzyć na skutki mojej głupoty.


Dobrze, że jesteście
Już się bałam, że do końca życia będę niczyja

    Ostatnio będąc z klasą na kręglach, razem z przyjaciółką zwróciłyśmy uwagę na pewien ważny element. Wszyscy byli podzieleni na 4 tory po około 5/6 osób. Niby w mojej klasie nie ma grupek, ale na pierwszy rzut oka widać, kto z kim się lubi mniej, czy bardziej. Dobraliśmy się świadomie, więc przy naszym torze znaleźli się stali kompani. Czy to w szkole, czy po lekcjach. Jakoś tak się utarło, że nasz piątka trzyma się razem. Mimo że jesteśmy, jacy jesteśmy. Zakochańcy stale w siebie wpatrzeni. Chłopcy cyniczni, zbyt pewni siebie i nieumiejący przegrywać + ja, egoistyczna, czepiająca się szczegółów, wszystko wyolbrzymiająca. Każdy z nas jest inny, ale dogadujemy się niezawodnie. Mimo że zakochańcy są nierozłączni, zawsze można z nimi szczerze pogadać. Mimo że Paweł jest szczery aż do bólu, zaszczytem jest usłyszeć od niego, coś pozytywnego na swój temat. No, a Nazar chyba nie potrafi się gniewać. Nie raz i nie dwa nazwałam go kretynem, nabijam się z niego i rzuciłam w niego moją 10- kilogramową torbą, wylewając mu pół kawy. Przynajmniej się nauczył ustępować mi miejsca na ławce.
    Na torze obok grali chłopcy. Klasowe vipy jak im się pewnie wydaje. Typowe cwaniaczki. Fajni są i bardzo pozytywni, ale z nimi chyba nie potrafiłabym normalnie pogadać. Zastanawiam się, czy oni potrafią? Tak między sobą, jak dobrzy kumple, na jakich pozują. Ciekawe, czy wychodzą gdzieś po szkole, z wyjątkiem wypadów na piwo? Czy umawiają się w weekendy, nie tylko do klubu? Tak zwani przyjaciele od kieliszka. Zastanawiam się, czy kiedy skończymy szkołę, będą utrzymywać ze sobą kontakt, spotykać się? Czy powiedzą sobie chociaż cześć na ulicy?
 - Popatrz na nich. Są tacy sztuczni. Jak jednemu z nich będzie działa się krzywda, reszta nawet nie zwróci na to uwagi. Odwrócą się plecami, bo tak im będzie wygodnie. My to co innego. Gdyby którekolwiek z was miało skoczyć w ogień, trzymałabym was rękami i nogami. Albo skoczyłabym z wami. 
Miłość niesie ze sobą wielkie szczęście
O wiele większe od bólu, który niesie tęsknota

Chyba właśnie dlatego ludzie rezygnują z wygodnej samotności. Bo jednak warto mieć świadomość, że jest się dla kogoś ważnym. Warto być z kimś blisko i wiedzieć, że ktoś na Ciebie czeka, martwi się, wspiera Cię całym sercem. Cieszy się z Twoich sukcesów, smuci się, kiedy jesteś smutny. Warto mieć z kim pogadać o pierdołach i rzeczach ważnych. Mieć przy sobie ludzi do tańca i do różańca. Umieć się z nimi bawić, ale i cierpieć. Warto mieć się dla kogo poświęcać. Czekać, tęsknić. Nie móc przestać myśleć, a nawet denerwować się i wkurzać i robić awantury, żeby później móc się przytulić. Warto wywoływać uśmiech na czyjejś twarzy. Kochać. Mieć się do kogo odezwać, pisać, dzwonić, zwierzać się. Wspominać. Mieć się dla kogo poświęcać, komu pomagać, kogo pocieszać. Mieć z kim współpracować i dogadywać się bez słów. Z tym kimś planować i plany realizować. Mieć z kim spędzać wieczory, mieć się komu wypłakać i mieć kogo pocieszać. Mieć z kim marnować czas i ten czas dzielić. Mieć z kim być szczęśliwym.  
Czytaj więcej >
Create your space © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka