Jakiś czas temu, szukając aplikacji, dzięki którym mogłabym czytać darmowe e-book'ki, odkryłam Wattpad. Troszkę się rozczarowałam, kiedy po instalacji okazało się, że apka jest przeznaczona do pisania amatorskich opowiadań i umożliwia nam czytanie jedynie tych. Jednak pokrótce, doszłam do wniosku, że i ja mogłabym zacząć tam coś tworzyć. A że podejść do pisania kilkuczęściowych historii miałam multum i że większość zapisków trafiło do szuflady, dziś postanowiłam wziąć się za jedno z nich! Prolog napisałam jeszcze w tamtym roku, coś około września. Inspiracją była nieznajoma kobieta, która zaczepiła mnie swego czasu na ulicy. Była kompletnie zagubiona i oszołomiona. Nie wiedziała gdzie jest, ani jak trafić do punktu docelowego, a mimo wszystko czarowała uśmiechem i pogodą ducha. Stokroć dziękowała za udzielenie informacji, chociaż za bardzo jej nie pomogłam, ale ona chyba taka już była. Jakby wdzięczna wszystkiemu za każdą minutę życia. Chwilowa rozmowa z nią i możliwość pomocy wprawiły mnie w niesamowity nastrój! Takich ludzi powinno być więcej! A może są, tylko nie potrafią zarażać radością życia aż tak zauważalnie. Kiedy kobieta odeszła, od razu w mojej głowie zrodził się pomysł wykreowania postaci na jej wzór. Kogoś zagubionego, nie wiedzącego nic o bożym świecie, a przez to krystalicznie czystego i prostego w zamiarach człowieka. Najlepiej żeby był mężczyzną, bo kobieca psychika jest zbyt skomplikowana. No i wymyśliłam! Plan mam dosyć ambitny, bo piszę o czymś, o czym kompletnie nie mam pojęcia. Nie wiem, czy z medycznego punktu widzenia moje opowiadanie będzie poprawne, ale daję się ponieść wodzom fantazji. Chciałabym, żeby to było opowiadanie refleksyjne z wątkiem miłosnym, ale najbardziej będę chciała skupić się na codzienności i poznawania świata najprostszego w swej istocie oczami Volframa.
Cześć. Jestem
Volfram, dla rodziny Volf. Dla rodziny, ponieważ przyjaciół jeszcze nie mam.
Znaczy kiedyś miałem, ale oni już pewnie mnie nie pamiętają . Długa historia. W
każdym razie obudziłem się jakiś tydzień temu, a pierwsze, co zobaczyłem, to kobietę
i mężczyznę po pięćdziesiątce, uważających się za moje wujostwo. Powiedzieli mi
że jako jedyny z moich najbliższych przeżyłem wypadek samochodowy, który
wydarzył się 15 lat temu. Miałem wtedy 17 lat, ale zaistniałego zdarzenia nie
pamiętam. Podobnie jak nie pamiętam domniemanych rodziców i brata. Prawdę
powiedziawszy nie pamiętam nic, co dotyczy przeszłości.
Podobno miałem być
roślinką. Zdiagnozowano u mnie ciężkie rany szarpane, stłuczenie prawego
płuca i przebicie lewego. Miałem złamaną podstawę czaszki i
kręgosłupa, a kiedy krwawienie śródczaszkowe wylewało mi się uszami, okazało się,
że pień mózgu również jest uszkodzony. Istna sieczka. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było dobić
mnie już do końca, ale podobno moja świadomość bezustannie czuwała. Kiedy
lekarze otworzyli moją głowę na oścież,
jednogłośnie stwierdzili, że dadzą mi jeszcze szansę. A co tam. Szybko wyciągnęli mózg
i włożyli do słoika z formaliną, a później czekali na dawcę ciała idealnego.
Nawet nieprzytomny miałem wysokie wymagania, co do przyszłej aparycji, więc nie
mógł to być pierwszy lepszy motocyklista. Nie mam nic do motocyklistów, a nawet ich szanuję. Sam chciałbym
pośmigać na motorze, ale póki co wózek inwalidzki musi mi wystarczyć.
Sytuacja wyglądała bardzo poważnie. Mój mózg wylądował
w nowej, całkowicie mu obcej głowie. To by tłumaczyło, dlaczego teraz wyglądam
jak chłopak ze zdjęć w albumach cioci, który jak się dowiedziałem, był moim
młodszym bratem. Ciocia przychodziła do mnie codziennie i pokazywała kolorowe
obrazki, za każdym razem opowiadając tę samą historię. Z jej opowieści wynika,
że ja, wielki, niezbyt męski kujon i pasjonata nauk ścisłych bardzo różniłem
się od nieżyjącego brata, który w głowie miał nicość. No w każdym razie
wyglądam teraz całkiem pociągająco nawet z bladą i kościstą gębą, zapadniętymi
i pozbawionymi wyrazistości oczami oraz blond zarośniętą czupryną. Mam też niezłe, choć lekko osłabione bicepsy.
Jeśli dobrze rachuję, mój wiek aktualnie sięga 32 lat, ale prezentuję się jak
świeżo upieczony student. Zawsze chciałem tak wyglądać, więc teraz powinienem
skakać z radości. Nie robię tego jednak, bo póki co ledwo utrzymuję się na własnych
nogach, a do żył mam podpięte kabelki. Nawet do toalety transportują mnie razem
z kroplówką, co mnie nieco krępuje. Nie lubię kiedy coś nade mną stoi…
Lekarze
mówią, że już wkrótce będę mógł poruszać się swobodniej, o ile będę sumiennie
rehabilitowany. Na razie jeżdżę sobie całkiem wygodnym, choć nieporadnym
krzesełkiem na kółkach. Właśnie zmierzam ku drzwiom wyjściowym szpitala. Wujek
pcha jeżdżące krzesełko, a ciocia biegnie za nami z kroplówką.
Chyba zaczynam
nowe życie.
Tutaj będziecie mogli śledzić na bieżąco losy Volframa. Myślę, że kolejne rozdziały będą pojawiać się średnio co dwa tygodnie, a całą powieść mam zamiar skończyć pisać do końca roku. Będzie mi bardzo miło jeśli od czasu do czasu zaglądniecie i dacie gwiazdkę. Enjoy!
Tutaj będziecie mogli śledzić na bieżąco losy Volframa. Myślę, że kolejne rozdziały będą pojawiać się średnio co dwa tygodnie, a całą powieść mam zamiar skończyć pisać do końca roku. Będzie mi bardzo miło jeśli od czasu do czasu zaglądniecie i dacie gwiazdkę. Enjoy!